Uncategorized

Brzydkie jabłuszko.

Czerwone jabłuszko, przekrojone na krzyż…tak zaczyna się pewna ludowa piosenka, której melodia bardzo weszła mi do głowy. Wyobrażam sobie owoc z piosenki jako dorodny, duży, chrupiący (!) i, oczywiście, czerwony. A więc okaz witalności, zdrowia i raczej samych pozytywnych rzeczy. Rzecz jasna, piosenka nie jest o owocu, ale czymś zupełnie innym. O czym zatem ten wpis?

O życiu samym w sobie. A żeby nie brzmiało to tak patetycznie i śmiertelnie poważnie, wymienię kilka z tych rzeczy, które mam na myśli; spokojne poranki z kawą i te szalone, kiedy na wszystko brakuje czasu, chorowanie, świętowanie urodzin dzieci i przyjaciół, nauka, zabawa, uczenie się siebie nawzajem, podejmowanie decyzji, tworzenie planów i ich zmienianie, elastyczność w każdej minucie dnia, proszenie o pomoc, chęć samorozwoju. To też górki i dolinki, a czasem porządne Mount Everesty i ogromne kaniony przez które musimy przechodzić razem, ale czasem też osobno. Od roku uczymy się tego od nowa, we własnym, absolutnie unikatowym tempie. To dlatego czasami czuję się jak to tytułowe “brzydkie jabłuszko”. Takie jak na zdjęciu niżej;

W ostatnim czasie, takie właśnie stało się …przysmakiem naszych dzieci. Tak brzydko (?) wygląda pieczone jabłko, z dodatkiem cynamonu, rodzynek i masła. Nie jestem pewna, czy zjadłabym taki owoc, gdybym nie wiedziała dokładnie co to jest. Moim zdaniem nie prezentuje się najlepiej, jednak jest naprawdę smaczne. Z jabłuszkiem jest więc tak jak ze mną: z wierzchu “niekoniecznie”, za to wewnątrz, nie pożałujesz. Przynajmniej z pozoru, a kto nie spróbuje, ten nie wie.

Tym postem otwieram kolejny rozdział i serię wpisów. Mam nadzieję, że kolejne będą wlewały nadzieję, inspirowały i dodawały skrzydeł w codzienności Czytelnikom.

Enjoy!

Agnieszka

Zwykła mama, żona niezwykłego męża, wdzięczna Temu na Górze za to co mam. A mam milion pomysłów na minutę i ogromny apetyt na więcej. Welcome to my place 😎

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *