Do I work?
Praca, praca…..Fajna, czy nie? Podejmowana z pasji czy z konieczności? Na etacie czy jako wolny strzelec? Twórcza czy odtwórcza? W zawodzie czy nowatorska? I wreszcie: odpoczynek od domowych pieleszy czy po prostu miejsce wykonywania obowiązków? Ano właśnie.
Kilka miesięcy temu dostałam propozycję podjęcia pracy poza domem (!) Oczy mi się zaświeciły. Mogłabym (w końcu!) wyjść z domu, spotkać innych ludzi, nie mieć na sobie (przez większość czasu) dzieci, poczuć trochę wolności. Ma-rze-nie. Tak przynajmniej myślałam w pierwszej chwili. Koniec końców, oferta pracy została niewykorzystana a ja zostałam tam, gdzie byłam poprzednio. Czyli w domu. I w tym momencie mówię: STOP. Powstaje kilka ważnych i dość typowych na dzisiejsze czasy, pytań:
Czy bycie w domu to praca?
Czy to nie porażka?
Nuda?
“Nieużyteczność” społeczna?
Here is an answer:
Niedawno usłyszałam, że zarządzanie rodziną jest bardzo podobne do ……….zarządzania firmą. Odpowiedzmy sobie zatem na pytanie, czy to łatwe. Czy łatwiej jest pracować na etacie, czy prowadzić własną firmę? Przychodzić do pracy, wypełniać swoje obowiązki, skończyć i wyjść do domu? Robić “od – do”. Nie martwić się o regulaminy, terminowość opłat, podatków itd. (bo to zadanie pracodawcy). Przestrzegać regulaminu i zasad, które ustanowione z góry były od zawsze, a jeśli tego nie zrobię, to….przepisy wyciągną konsekwencje. I już. Dla kontrastu: Jesteś szefem sam sobie. Masz cały dzień na robienie wielu “pożytecznych rzeczy”. “To świetnie!” – pomyślisz. “Co będziemy robić, będzie dobrze. Jeśli nam się czegoś nie chce, nic nie musimy” – myślałam kiedyś. Czy oby na pewno? Osobiście dla mnie najtrudniejsze w byciu w domu, jest zorganizowanie sobie czasu i sensowne zaplanowanie tego co będziemy robić. Okazuje się, że obiad zjedzony 2 godziny później niż zwykle może spowodować prawdziwą tragedię, a niespodziewane zwroty akcji zdarzają się niespodziewanie…często. Słowo klucz to elastyczność. Warto się jej uczyć. Poza tym, szefowanie samemu sobie w domu, oznacza ogarnianie zdrowia, jedzenia, rozrywki, edukacji, dobrych relacji (z podkreśleniem DOBRYCH). To tak jak prowadzenie firmy bez udziału księgowego. Any conclusions?
Porażka?
Gdyby bycie w domu z rodziną (dziećmi) polegało tylko siedzeniu, i tzw. wegetowaniu, to owszem. Autentycznie, nigdy nie myślałam o tym w taki sposób, tzn. taki, że organizowanie codzienności wymaga tylu umiejętności: dyplomacji (dogadać się z 4-latkiem, ale nawet i czasem z własnym mężem;)) , elastyczności, (patrz wyżej) sprytu (czasem powiem coś przy dzieciach, i potem tego żałuję), wielozadaniowości, mądrości i wiedzy w różnych dziedzinach (samorozwój to jeden z moich ulubionych obszarów- samorozwój jako żony, mamy, kobiety. Osobne i wielkie działy i konkretna wiedza do zdobycia. Dodam, że wcale nie tak oczywista).
Nuda?
Jeśli weźmiemy pod uwagę powtarzalność niektórych rzeczy, to niestety tak. Jako, że dzieci mają to do siebie, że potrzebują stałych schematów, odpowiedź może wydawać się oczywista. ALE na szczęście, bycie w domu często generuje więcej czasu, niż dzieje się to w sytuacji, gdy konieczne jest dojeżdżanie do miejsca pracy. Można więc próbować urozmaicić czas. Początkowo wydaje się to trudne i nie do przejścia, ale po (dłuższej)chwili okazuje się, że dobrze wykorzystany czas naprawdę procentuje. Przy tym dodam, że głównym zajęciem podczas “siedzenia w domu”, jest uczenie dzieci codzienności i totalnych, kompletnych podstaw wszystkiego (rzeczy, które są dla nas jasne jak słońce, dla malusińskich wcale nie), a czasem może okazać się że można zrobić coś “dla siebie”, (mam tu na myśli wyżej wspomniany rozwój osobisty i różnego rodzaj kursy, głównie online).
“Nieużyteczność” społeczna?
Biorąc pod uwagę, że wychowanie jest PROCESEM i trwa długo, w ogóle wyrzucam takie myślenie do lamusa. Efekty naszej pracy będą widoczne dopiero za ładnych parę lat. Dzieci będą kiedyś dorosłe, a dobrze wychowane dzieci (cokolwiek by to nie znaczyło) stworzą silne i mądre społeczeństwo. Amen.
I na koniec: wolę widzieć siebie w tym drugim, uśmiechniętym obrazku 😀 Choć ten pierwszy też bardzo dobrze obrazuje żywot mamy (mina też mówi sama za siebie; ale ostatecznie to od nas zależy, jaki będziemy miały nastrój. Bo oprócz roli mamy, musimy odnaleźć drogę do samej siebie, do Tej Kobiety Którą Jesteśmy. Ale o tym w kolejnym wpisie).
Enjoy!


Agnieszka
Zwykła mama, żona niezwykłego męża, wdzięczna Temu na Górze za to co mam. A mam milion pomysłów na minutę i ogromny apetyt na więcej. Welcome to my place 😎
Poskromienie złośnicy.
Zobacz również

Tak zwana prokrastynacja. No i przecież to nie takie łatwe.
14 sierpnia, 2020
Randez vous
11 lipca, 2023